Wartość cyfrowego zapisu.
Możliwość cyfrowego zapisywania fotografii można nazwać rewolucyjnym przełomem. Zdjęcia przestały ginąć w zakamarkach szafy, przestały blaknąć i tracić swoją wartość przez różnego rodzaju wydarzenia losowe. Dzisiaj możemy mieć nieskończone ilość kopii jednej fotografii na wielu dyskach, czy nawet w Internecie. Możemy wykonywać aparatem nawet 10 zdjęć w przeciągu sekundy, nowe technologie nam to umożliwiają. Jaka jest więc wartość dzisiejszej fotografii? Jak duża jest to różnica w porównaniu do czasów analogowych?
Każdy z nas jest „zawodowcem”!
Dzisiaj aparat może mieć każdy. Rozpiętość cen na rynku jest na tyle duża, że swoje wymagania zadowoli zarówno przeciętny Kowalski, jak i zawodowiec utrzymujący się z robienia zdjęć. Każdy z wyżej wymienionych może wykonywać zdjęcia praktycznie wszystkiego w dużych ilościach. Kiedyś mogliśmy mieć tylko jedno zdjęcie, ceny klisz zaskakiwały i każde zdjęcie było przemyślane. A dzisiaj? Nastolatka z aparatem nazywa siebie fotografką i tworzy stronę na Facebooku, na której obok jej imienia i nazwiska dumnie stoi dopisek „photography”.
Szacunek do zdjęcia.
Jestem zdania, że kiedyś zdjęcie się szanowało. Cały proces przygotowań przed wykonaniem zdjęcia takim aparatem jak np. Wista 45 można nazwać rytuałem. Jedna mała pomyłka w kolejności i zdjęcie mogło wyjść prześwietlone lub w ogóle mogło się nie utrwalić, bo zapomnieliśmy wyjąć płytkę chroniącą przed wcześniejszym niepożądanym naświetleniem. Później trzeba było czekać na efekty i dopiero mogliśmy ujrzeć czy to, co zrobiliśmy, ma jakiekolwiek predyspozycje do pokazania światu. Tajemniczy fotograf w filmie pt. „Sekretne życie Waltera Mitty”, który fotografuje cały czas aparatami analogowymi, pomimo ery cyfrowej, dla magazynu „Life” pod koniec filmu mówi, że czasami nie robi zdjęć… Dodaje niezwłocznie, że gdy zdarza mu się taka wyjątkowa chwila nie chce jej psuć, woli w niej trwać… Czy dzisiaj wykonując setki zdjęć nie psujemy chwil, które mogłyby zyskać na wyjątkowości? Czy czasami jedno zdjęcie by nie wystarczyło? Odpowiedzi na pytania przychodzą mi dwie. Spędzając czas z bliskimi mi osobami, czasami specjalnie nie dotykam aparatu, wolę cieszyć się chwilą i właśnie w niej trwać. Ewentualnie później staram się sfotografować okoliczności, miejsce, w którym ta chwila trwała. Druga odpowiedź jest aspektem czysto technicznym wychodzącym z doświadczenia fotografa. Pracowanie w tzw. „trybie wieloserii”, który pozwala wykonywać zdjęcia serią do póki trzymam naciśnięty spust, zwiększa szanse na udane zdjęcia w trudnych warunkach, słabym świetle itd. Przy dwudziestu podobnych zdjęciach w słabym świetle przynajmniej jedno będzie dobre. I to jedno jest najcenniejsze. Jedno zostaje, a resztę możemy wyrzucić do kosza.
Mamy XXI wiek, czyli zmiany… Czy to znaczy zapomniany?
Fotografia się zmienia. Zmieniają się aparaty, techniki, materiały, na których trzymamy zdjęcia w ręce. Nowe technologie dają nam jeszcze więcej a my powinniśmy dbać o ich wartość. Bo zatrzymać dzisiaj chwilę na fotografii nie jest trudno. Dużo trudniej jest zrobić wartościowe zdjęcie, na którym utrzymamy piękno chwili, zdjęcie, które będzie ukazywało piękno trwania, ale zarazem będzie tajemnicze, bo np. będzie przedstawiało miejsce a nie samą chwilę. Ewolucja fotografii wpłynęła też na ewolucję wartości zdjęć. W dzisiejszym morzu informacji, w którym odnajdujemy też setki fotografii, coraz rzadziej naszą uwagę przyciąga coś na tyle, że poświęcamy temu obiektowi wyjątkowo dużą ilość czasu. Jednak pozostaję cały czas przy zdaniu, że prawdziwa fotografia przyciąga uwagę, zasługuje na docenienie i poświecenie tej wyjątkowo dużej ilości czasu. Wartość o której mowa w tym tekście stanowi sedno każdego zdjęcia. Jedno zdjęcie, każde zdjęcie, powinno nieść za sobą bezcenną wartość. Nie powinno dać się go kupić.